Hagengebirge 2017

Aktualności

          Na przełomie lipca i sierpnia tego roku, miała miejsce wyprawa Centralna PZA na masyw Hagengebirge (Alpy austriackie/niemieckie), organizowana przez SKTJ i SGW. W sierpniu udało mi się wyjechać na dwa tygodnie, żeby uczestniczyć w prowadzonej tam eksploracji.
Głównym obiektem działania wyprawy, jest od lat eksplorowana jaskinia Ciekawa (Interessante Höhle) i choć w trakcie wyprawy dokonano również innych odkryć, to właśnie ta jaskinia głównie skupiała nasze siły.
Jak udało nam się dowiedzieć, zaraz po przybyciu do położonej na masywie bazy, poprzedni turnus działający na wyprawie skutecznie prowadził eksploracje w obszernym meandrze, przed którym zatrzymaliśmy się rok temu.
          Na pierwszy biwak, udaliśmy się w trójkę; Arek, Marek i Ja. Do jaskini weszliśmy w poniedziałek, żeby już we wtorek dotrzeć do odległego meandra, stanowiącego Nasz przodek. Przedtem, w drodze na biwak, nawiązujemy kontakt akustyczny z Tomaszem i Adamem, którzy tego dnia działali w Jaskini B3/6. Zatem mamy w przyszłości szanse na znalezienie połączenia obu jaskiń.
          Nasz przodek to Meander Stropowy, mający już ponad 200m. długości. Meander jest bardzo obszerny, miejscami eksponowany i wymaga ciągłego poręczowania. Po wyrobieniu całego sprzętu który mieliśmy, pozostało nam zrobić pomiary i posłusznie wracać na biwak, gdzie po odpoczynku mając już ostatni kawałek liny, postanowiliśmy iść w nieco bliższe, znane nam miejsce wymagające eksploracji. W okolicach Meandra Kaszuba, udało nam się zamknąć jeden z problemów eksploracyjnych, z kolei nasze poszukiwania w tym obszarze zakończyły się odkryciem sporego i eksponowanego meandra, który tradycyjnie wyeksplorowaliśmy na ile tylko starczyło nam sprzętu. Meander ciągnie się nadal i daje perspektywy na bardzo ciekawą eksplorację. Po tej szychcie i odpoczynku, pozostało nam wyjście na powierzchnie, gdzie udało nam się znaleźć już w czwartek. Przy otworze czekali na nas Tomek, Darek i Adam, którzy właśnie wchodzili do jaskini.
Słońce którego nie widzieliśmy kilka dni, z przerwami towarzyszyło nam w dojściu do bazy, żeby później tylko pozwolić nam na częściowe ogarnięcie sprzętu i własnego, przemęczonego ciała. I niestety były to ostatnie pomruki dobrej pogody, bo od tego dnia, do samej niedzieli mieliśmy już tylko deszcz i mocny wiatr, który kilka razy mało co nie pozbawił nas namiotu bazowego.
          W niedziele, zaraz po wyjściu chłopaków z Ciekawej, zdecydowaliśmy się w trójkę na kolejną większą akcje eksploracyjną. Słońce wreszcie zagościło w bazie, przygotowaliśmy cały sprzęt, żeby w poniedziałek wcześnie rano udać się w stronę Ciekawej w składzie: Arek, Marek i Ja. Niestety w zlotówce, Marek na skutek złego samopoczucia zdecydował się wycofać z akcji. Po redukcji sprzętowo-gastronomicznej, pakując się na dwa wory, razem z Arkiem zdecydowaliśmy się poprowadzić akcje w duecie.
          Po sprawnym dojściu na biwak, od razu udajemy się na eksplorację. Tym razem chodziło nam o sprawdzenie Studni Jednej Nocy. Studnia była już kiedyś eksplorowana, należało jedynie zbadać dokładnie jej dno i możliwość dalszej eksploracji. I tu zaskoczenie. Po dostaniu się do dna studni i zjechaniu wąskiej studzienki, niespodziewanie docieramy do ciągu poziomego, rozciągającego się w dwa przeciwległe kierunki. Pierwszy z nich to początkowo wygodny i ładny korytarz, przeradzający się po czasie w wąską, wysoką szczelinę na końcu której dochodzimy do Wysokiej Salki. Stamtąd, eksploracje można prowadzić w dół w stronę spływającej wody, lub w górę, wspinając się w stronę okna. Drugi kierunek odchodzący w stronę przeciwną, to początkowo szeroki korytarz przechodzący niżej w formę meandra, coraz szerszego i bardziej eksponowanego, wreszcie na tyle obszernego że nie pozwalającego na przejście bez sprzętu. Sprzętu którego nam już wtedy zabrakło.
Po zmierzeniu i udokumentowaniu nowo poznanych miejsc, pełni satysfakcji ruszamy na odpoczynek. Tam po zwinięciu biwaku i popakowaniu naszego dobytku, trzeciego dnia od wejścia do jaskini, ruszamy w stronę powierzchni gdzie zastaliśmy co prawda umiarkowaną, ale za to słoneczną pogodę. Musieliśmy już myśleć o powrocie. Pomiędzy pakowaniem rzeczy i przygotowywaniem do likwidacji bazy, odwiedzamy powierzchniowo miejsca które prawdopodobnie dają perspektywę na kolejne odkrycia.
          W upalnych, wręcz skwarnych warunkach udało nam się zwinąć bazę, żeby już w piątek zejść na dno doliny i spędzić noc w zaprzyjaźnionej chatce w Lampo, gdzie przebywała część działającej tam ekipy pod dowództwem Andrzeja Ciszewskiego. Wspólnie zasiedliśmy w przytulnej stołówce, zajadając łapczywie przednie spaghetti naszego kierownika, (nie uchybiając oczywiście kunsztowi kulinarnemu Tomasza, który przez całą wyprawę zadziwiał wszystkich swoimi kulinarnymi dziełami sztuki z różnych stron świata). Wspólne dyskusje, smak piwa i dźwięki gitary, raczej na długo pozostaną w pamięci.
          Do kraju, udało Nam się wrócić już następnego dnia, pełni uśmiechu i satysfakcji, pozostawiając za plecami miejsca naszego poświęcenia i nadziei na nowe odkrycia, które zapewne długo nie pozwolą odetchnąć naszym instynktom eksploracyjnym. Może nawet do kolejnego wyjazdu w te odległe miejsca, gdzie pozostała część każdego z nas.
W Jaskini Ciekawej w trakcie wyprawy skartowano 878 m i po tegorocznej wyprawie mierzy ona 19910m.

Uczestnicy wyprawy Hagengebirge 2017:
Konrad Chojnacki (SW), Krzysztof Chojnacki (SW), Małgorzata Czeczott (UKA W-wa), Sławomir Heteniak (ST), Michał Humienik (SW), Krzysztof Kołodziejczyk (TKG Vertical), Mirosław Kopertowski (SGW), Arkadiusz Kus (SKTJ), Dariusz Lubomski (SKTJ), Karol Makowski (SŁ), Rafał Mateja (SGW), Damian Maślakiewicz (SŁ), Anna Nalewaja (SKTJ), Tomasz Olczak (SŁ), Radosław Paternoga (SKTJ), Marcin Słowik (SŁ), Marek Stawiasz (SKTJ), Marta Walczewska (SKTJ), Marek Wierzbowski – kierownik (SGW), Adam Władziński (SKTJ).

(1 Głos)
Wyświetlony 8282 razy