Jaskinia Wielka Litworowa
by
Mateusz Chorążewski
Aktualności
Niedzielne prognozy przewidywały typową tatrzańską pogodę, więc razem z Łukaszem postanowiliśmy odwiedzić Jaskinię Wielką Litworową.
Pod otwór dostajemy się po 2h intensywnego marszu, szybkie szpejenie w narastającym deszczu i zjeżdżamy studnią zlotową.
Z tego miejsca pragniemy serdecznie pozdrowić Bielski Speleoklub i podziękować za wcześniejsze zaporęczowanie. W ramach rekompensaty deklarujemy gotowość do przyjechania w Wasze strony i zaporęczowania czegoś w okolicy Bielska (nie koniecznie musi być jaskinia) ;).
Sprawnie pokonujemy pierwsze 3 zjazdy, po czym docieramy do I 50-tki. Stamtąd pokonujemy trawers nad Studnią Flacha i zjeżdżamy II 50-tką. Dzięki wiszącym linom poręczowym zaoszczędzamy dużo czasu, który postanawiamy spożytkować odbijając w Partie Szwajcarskie. Nazwa okazuje się bardzo adekwatna bo kruszyzna jaką tam zastajemy niezwykle przypomina, odwiedzony niedawno przez nas, Matterhorn.
Po Partiach Szwjacarskich zjeżdżamy do Sali pod Płytowcem- szybki rzut oka na zegarek, potem na szkice i pada retoryczne pytanie "To co uderzamy w Partie Zakopiańskie ?".
Ten fragment jaskini okazuje się być dość ciasny, o czym przekonuje się autor powyższego tekstu, zapychając się w jedną z bocznych odnóg i walcząc 10 minut w pozycji gąsienicy o wyjście z powrotem do właściwego ciągu Niestety nie docieramy do końca partii z racji goniącego nas czasu. Aczkolwiek późniejsza analiza przekroju jaskini pozwala nam twierdzić, że zabrakło naprawdę niewiele by dotrzeć do IV Płytowca.
Powrót przypomina Nam o istnieniu niektórych mięśni, a w duchu dziękujemy Sławkowi za pożyczone pantiny.
Całość auto- auto 11h 23 minuty.
Z Baciarskim pozdrowieniem
"Chory"
Zdjęcia Łukasz Strama