Deniwelacja Systemu Jaskini Wielka Śnieżna
by
Sylwia Solarczyk
Aktualności
W dniach 27/28 12.2014 ekipa w składzie: Hubert Cieplak(kierownik)STJ KW Kraków, Mariusz Mucha STJ KW Kraków, Przemek Styrna KKTJ oraz Sylwia Solarczyk ST, dokonała przejścia systemu Wielkiej Śnieżniej: Jaskinia Litworowa-Syfon Dziadka-Jaskinia Litworowa, w czasie 20 godzin- z poręczowaniem i reporęczowaniem Litworowej do Sali pod Płytowcem.
Na dojściu do jaskini warunki były złe. Niska temperatura i wiatr, który potęgował odczucie przenikliwego zimna. Podejście Kobylarzem utrudniał nawiany śnieg, trzeba było więc torować aż do Czerwonego Grzbietu. Sławek Heteniak, który przejął część lin żeby nam pomóc, parł do przodu (jak zwykle:) nie zważając na śnieżne przeszkody. Na grzbiecie wręczył nam liny i pożegnał się z nami.
Trawers zbocza do otworu nie był miłym doświadczeniem. Beton pod butami (których nie uzbroiliśmy w raki) wzmagał naszą koncentrację i ostrożność przed ewentualnym poślizgnięciem. Przy otworze ubraliśmy uprzęże aby jak najszybciej zjechać wlotówkę i znaleźć się w jaskiniowym zaciszu. Tam, już na spokojnie zaczęliśmy się przebierać i szykować wory z linami. O godzinie 15 rozpoczęliśmy akcję. Po godzinie wszyscy znaleźliśmy się w Sali pod Płytowcem.
Tam przepakowaliśmy nasze szpejarki żeby nie nosić w dół zbytniego balastu. I zaczęliśmy „zabawę”: zawalisko do Magla, Magiel, Elektromagiel, Szczelina Agonii, Błękitna Laguna, w której na szczęście wody było niewiele…Mijamy kolejne zaciski, ciasne przełazy i wchodzimy w Kominy Ekstazy. Do Galerii Krokodyla już niedaleko-Biwak, Ciągi Przykrości i Sala 52. A za Galerią „Rozdroże”- miejsce naszego chwilowego odpoczynku. Ruszamy dalej, koło 22 meldujemy się przy Syfonie Dziadka. Nasze dojście na dno systemu zostaje „ubarwione” małą przygodą w Błotnych Łaźniach. Hubert- z rozpędu- wbija się w jakąś parszywie ciasną szczelinę. Uwięziony w niej- nie na żarty- rozpoczyna walkę z wycofem … Ale szczelina widać mocno polubiła naszego kierownika i za nic oddać nam go nie chce ;) Przemek z Mariuszem wyrywają z niej Huberta za pomocą liny a feralna ciasnota zostaje przeklęta na wszystkie możliwe sposoby :)
Zaczynamy powrót, grubo ponad 7 stówek do góry nas czeka…
Wolę się nad tym nie zastanawiać tylko pokonywać kolejne metry pnąc się umiarkowanym tempem do góry. Raz na czas słyszę jak Hubert informuje: „pierwsza”, „trzecia”, „piąta” nad ranem. Nigdzie na dłużej nie przysiadamy. Tam, gdzie kogoś ciasnota przytrzymuje inni odpoczywają, ziewają a nawet przysypiają… Na koniec wypluci przez Magiel z radością uświadamiamy sobie, że wszystko co najgorsze już za nami. W Sali pod Płytowcem czekają całe, niewymiętolone bułki i słodycze, ale jakoś na te rarytasy nikt się nie rzuca. Chyba każdy jedną nogą jest już na zewnątrz ;)
Pozostaje jeszcze reporęcz, przebieranie, pakowanie i o godzinie 11 jesteśmy wszyscy na powierzchni. A tam nadal zimno, ślisko i do tego jeszcze mglisto…
Przejście deniwelacji Wielkiej Śnieżnej to na pewno wymagająca akcja, ale warta wysiłku.
Kluczem do sukcesu jest dobra orientacja w systemie, (czym chłopaki niewątpliwie się wykazali) współpraca w zespole i przygotowanie kondycyjno-wytrzymałościowe.
Podczas naszej akcji padły pamiętne słowa „przejść to i zapomnieć” :)
Podzielałam tę myśl jedynie przez dobę… ;) Fajnie byłoby to jednak kiedyś powtórzyć.